Tak wiem, ciągle te świeczniki!!!! No cóż lubię świece, lampki i światełka....
Często zapalam wieczorami lub jak wpadają znajomi. Małe światełka tworzą ciepły klimat.
Jak zwykle wyszukałam je w internecie i kupiłam za przysłowiową złotówkę.
Były porozkręcane, brudne i samotne, chociaż w parze. Postanowiłam dać im drugie życie.
Na początku ( często tak mam) nie miałam koncepcji jak je wykończyć. Sprawdziłam co powinnam poprawić i zabrałam się do pracy. Rozkręciłam co się dało, wyczyściłam metal ze stearyny i oskrobałam drewniane części do "żywego".
Poszłam na łatwiznę!
Kupiłam farbę w sprayu i dwukrotnie pomalowałam je na biało. A co tam....
Skręciłam ponownie, a właściwie skręcił mój M. I teraz wyglądają tak:
Są takie świeże, więc wsadziłam do nich długie,białe świece.
Pozdrawiam ciepło, Beata
Kobieto! Jesteś (przepraszam, jesteście - w końcu córa ma swój wielki wkład) niesamowita. Te świeczniki są boskie! Dokładnie takie jak mi się podobają. Ja jednak mniej farta mam, bo co przekopuje Allegro, to akurat takiej rewelacji nie ma. Mmmm, zazdraszczam Ci posiadania tych białych ślicznotek, ale szczerze mówiąc przede wszystkim robienia :-)
OdpowiedzUsuńDziękuję, a swoje jeszcze dostaniesz, przecież gdzieś muszą na Ciebie czekać:)
UsuńŚwietnie!!!!
OdpowiedzUsuńSliczne swieczniki :-D W bieli im "do twarzy" :-D
OdpowiedzUsuńdla mnie też są boskie, wręcz cudowne, no a nogi maszyny, ja teraz myślę nad blatem do Singera...mmm może coś wmyslę.
OdpowiedzUsuńNa pewno!! dziękuję
Usuń