Kochani! Mebel ten trafił do mnie parę lat temu. Musiał odczekać swoje, jak inne rupiecie. Po powrocie z urlopu zabrałam się za niego pełną parą. Pomyślałam, że czas najwyższy wydobyć z niego magiczną moc. Ale to nie było łatwe! Dlaczego? Dlatego, że podczas czyszczenia i klejenia tego stolika parę razy miałam wątpliwości czy coś z niego wyjdzie. Mebelek był bardzo, ale to bardzo nadgryziony zębem czasu. Wszystkie części żyły swoim życiem. I gdzie nie spojrzałam trzeba było coś skleić lub uzupełnić.
Po wyczyszczeniu blatu za pomocą opalarki, powychodziły plamy i dziury. Dla pewności, że blat będzie wyczyszczony na maksa, powierzchnię czyściłam szlifierką i papierem ściernym. Potem szorowałam metalową wełną. No i decyzja zapadła: odnowię go i już!