Chodzę po Waszych blogach i podziwiam świąteczne dekoracje a ja niestety jestem w tyle. W przyszły weekend przejrzę zeszłoroczne zajączki, kurki, pisanki i postaram się coś z nich wymodzić :) Bo ostatnio to tylko malowałam i bejcowałam. Pewnie domyślacie się nad czym tak usilnie ślęczyłam? Nad dębowym stołem, o którym pisałam TU . Nie byłabym uczciwa pisząc, ze tylko ja pracowałam nad tym projektem. Mój M (Maro) jest niezawodny. Jeszcze niedawno, kiedy chciałam coś zmienić w domu usilnie ze mną negocjował, żebym nic nie zmieniała "BO TAK JEST DOBRZE". Teraz nic nie mówi, tylko doradza mi jak możemy dany projekt zrobić najlepiej jak umiemy. Więc muszę powiedzieć, że każda, staruch, który wpadnie w nasze ręce jest naszą wspólną pracą. I z tego jestem najbardziej dumna :)))
Powyżej widać efekt końcowy, ale nie było łatwo. Po oczyszczeniu wszystkich elementów, stół trafił do kuchni, więc przez ostatnich parę dni domownicy z każdą kanapką wędrowali na salony :)) Nie było możliwości korzystania ze stołu, ponieważ stał do góry nogami. Pomalowałam go trzy razy białą farbą do drewna firmy Flugger. Bardzo ją polecam i to nie jest reklama.
W między czasie przykleiłam filcowe podkładki pod nogi stołu, by nie rysowały podłogi.
I kiedy stół stanął na swoich nogach, okazało się, że kaloryfer, który był specjalnie przeniesiony, by schować go pod duży stół - WYSTAJE ! Masakra, czy nie może być tak, jak sobie setki razy wymyśliłam kładąc się spać !!!! Ale mam mojego M ( dlatego właśnie go tak chwaliłam na początku postu). Maro wyciął z tyłu miejsce na kaloryfer i zmniejszył szuflady.
Rączki do szuflad są zwykłe bez żadnych udziwnień.
Potem już tylko blat zabejcowałam i zabezpieczyłam woskiem :)
Jeszcze dla przypomnienia pokażę Wam jak stół wyglądał wcześniej :)
Kolejny etap zmiany mojej 17 letniej kuchni mam za sobą. Teraz muszę kupić jakieś stołki. Wydaje mi się, że w takiej małej kuchni stołki powinny być mało widoczne. Sama jeszcze nie wiem. Najważniejsze, że mam w końcu duży, drewniany stół z szufladami :)))
Mam nadzieję, ze Was nie zanudziłam. I życzę Wam miłego i słonecznego tygodnia,
Beata
nieprawdopodobnie piękny!!! :)
OdpowiedzUsuńogromne dzięki, będę nieskromna, mnie też się podoba, Ściskam :)
UsuńWow. Napracowaliście się, ale było warto, bo wyszło świetnie!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Dzięki Aga,
UsuńStól oczywiście jest fantastyczny!! Taki z szyfladkami, solidnym blatem stał u moich dziadków, spędziłam przy nim mnóstwo wspaniałych chwil :-) pozdrawiam serdecznie!!
OdpowiedzUsuńI takie właśnie meble lubię :) pozdrawiam
UsuńDuży stół w kuchni do podstawa. Nasz ma 180 cm i na 4 osoby powiem, że w sam raz. Robi (oprócz wiadomej sprawy) za stół warsztatowy, plac zabaw, stolik pod laptopa itp itd. Wokół niego kręci się życie. Wasz okaz jest przecudowny. Żal by mi było ciąć go pod kaloryfer ale rozumiem, że większych zmian w ustawieniu nie będzie. Fantastycznie Wam wychodzą prace w duecie - nie wiem który raz to piszę. Macie złote 4 ręce. To teraz wystrugacie pewnie jakieś fajne taborety? ;-)))
OdpowiedzUsuńŚciskam!
czekałam z niecierpliwością na tego posta. świetna robota. stół jest przecudny. aż zadraszczam.
OdpowiedzUsuństłó wyszedł swietnie ,ale masz piękną kolekcję desek :)
OdpowiedzUsuństół jest ekstra! brawo!
OdpowiedzUsuńStół jest PRZEPIĘKNY !!! Wyczarowałaś prawdzie cudo. Taki duży, piękny i masywny stół posłuży jeszcze przez wiele lat.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Aaaa, zapomniałam zapytać jakiej bejcy użyłaś ?
UsuńUżyłam zwykłej bejcy za grosze " jasny dąb" wielkie dzięki
UsuńLubię Twoje metamorfozy, niesamowite rzeczy wyczyniasz tymi swoimi rączkami :)) i gratuluję i podziwiam Wspólnika - M.:))
OdpowiedzUsuńDziękuję, a wspólnik jest super!!!
UsuńPięknie wygląda i bardzo mu pasuje ta kuchnia. Jak ulał :)
OdpowiedzUsuńDziękuję kochana :) buziaki
UsuńAaaa!!! Cudnie wygląda!!!:))) Bardzo mi się podoba! Superowo sobie poradziłaś (poradziliście:) z metamorfozą:) Gratuluję!!!:)
OdpowiedzUsuńOj, i te szuflady jakże pomocne w kuchni!:) I ja już sie nie mogę doczekać mojego głównego lokatora kuchni:) ..ale jak już kiedyś wspominałam - terminy stolarza się jakimś dziwnym sposobem przeciągają;))) hihi;)
Pozdrawiam radośnie i raz jeszcze gratuluję pięknego, stojącego na własnych nogach:) stołu:)
Uściski!:)***
Będę śledziła Twoje przemiany, buziaki
UsuńCóż można napisać :) - CUDNY!
OdpowiedzUsuńDziękuję Martuś :)
UsuńBeatko pięknie
OdpowiedzUsuńNajbardziej podziwiam Waszą zespołową pracę
Pozdrawiam
Cóż tu dużo mówić... jest po prostu piękny <3
OdpowiedzUsuńNie mogę odżałować swojego rodzinnego dębowego stołu po prababci.... ale na szczęście pozostał w rodzinie .
Pozdrawiam cieplutko, Agness:)
Beatko piękny! Taki stół to moje marzenie... Zdecydowanie zgrany z Was duet i same cuda Wam wychodzą:) Pozdrawiam radośnie!
OdpowiedzUsuńWow! bardzo ładnie wyszedł wam ten stół! Pozazdrościć! Co do wielkanocnych dekoracji to u mnie też jeszcze nie ma :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam również do mnie: www.homemade-stories.blogspot.be
super przemiana:-)
OdpowiedzUsuńPrzepiękny ! ! !
OdpowiedzUsuńRewelacja !!! Piękny stół :)
OdpowiedzUsuńJa jestem na etapie poszukiwań podobnego stołu, mam nadzieję, że kiedyś przyjdzie ten dzień :)
Uwielbiam takie metamorfozy !!!
Pozdrawiam
Ach te kaloryfery! Znam ten problem. Niesamowita przemiana. Wyczarowałaś z starego, zużytego, zniszczonego biurka niepowtarzalne cudo. Kto by pomyślał, że stół tyle uroku zyska po przeróbkach!
OdpowiedzUsuńCudowny, znalazłam "brata bliźniaka" na olx na drugim końcu Polski, prześliczny, poniemiecki, już czeka na drugie życie, w komplecie dwa krzesła i toaletka. Chciałabym tylko zapytać jakiej farby Pani użyła, do kuchni kredowej nie za bardzo chcę używać, nie chcę też olejnego efektu. Proszę o wskazówkę 🙂
OdpowiedzUsuń